Lama Rinczen
blog buddyjski
www.lamarinczen.pl
Menu
Najnowsze wpisy
Fundusz odosobnieniony w Grabniku

W naszej drogocennej Linii Praktyk naucza się, że ten kto medytuje i ten, kto mu to umożliwia, osiągają taki sam pożytek i razem osiągnął Przebudzenie. )…) Skoro więc sam nie mam okazji, by poświęcić się medytacji w odosobnieniu, to po prostu cieszę się, że inni mogą to robić i na ile mogę, wspieram ich. (…) ostatnio postanowiłem dodatkowo, że będę przeznaczać część swojej emerytury bezpośrednio na koszty odosobnień medytacyjnych (…) kilkoro przyjaciół postanowiło do mnie dołączyć. Tak powstał pomysł stworzenia „funduszu odosobnieniowego” i poinformowania o nim, aby ci, którzy mają podobne życzenie, także mieli szansę bezpośredniego wspierania praktykujących w Grabniku.

Zrozumienie pustki a praktyka współczucia

Wykład z Poznania. Listopad 2023 rok. Wideo dostępne na YouTube i Spotify

Co wybrać? Praktykę w grupie czy samotnie?

Wykład z Krakowa. Grudzień 2023 rok. Wideo dostępne na YouTube i Spotify

Uwagi o praktyce wadżrajany

Pierwszy z wykładów przeprowadzonych w Krakowie, w październiku 2022 roku, mówi ogólnie miejscu wadżrajany w kontekście ogólnych nauk buddyjskich. Kolejne […]

Siedem gałęzi duchowej praktyki

„Siedem gałęzi duchowej praktyki” znanych jest też często po polsku pod nazwą „Siedmioczęściowa modlitwa”. Praktyka ta stanowi niezwykle szybką i […]

O praktyce uważności

Cykl ośmiu wykładów przeprowadzonych w czasie weekendowego seminarium w Centrum Buddyjskim w Grabniku w dniach 14-15 stycznia 2023 roku.

Nauki o bardo

Cykl video-wykładów o procesie umierania i bardo po śmierci

Sutra skruchy – treść i omówienie

Tę niezwykle ważną w tradycji mahajany sutrę omówiłem podczas seminarium w Grabniku. Poniżej linki do wykładów na YouYube oraz na […]

„Najlepszym darem jest Dharma” – Sangje Njenpa Rinpocze

Sangje Njenpa Rinpocze We wszystkich klasztorach Karma Kagju od rana składa się dziś ceremonialne ofiary z herbaty i ryżu, zjada […]

Cztery Szlachetne Prawdy

Cykl wykładów na YouTube. Jest to zapis weekendowego seminarium, które miało miejsce w Grabniku w dniach 28-29 maja 2022 roku.

14 stycznia 2020
RELACJA NAUCZYCIEL – UCZEŃ i PRAKTYKA GURU JOGI

Oto kolejny spisany wykład, którym chciałbym się podzielić. Zawsze tak bardzo cenię nauki Ringu Tulku. Rinpocze ma niezwykły dar przedstawiania nawet trudnych zagadnień tak jasno i przystępnie! Nie pamiętam już nawet kto spisał to z nagrania i dał mi plik. W każdym razie dziękuję tej osobie. Nie dokonywałem żadnej redakcji ani korekty. Jedynie zaakceptowałem wszystkie literówki i sugestie co do interpunkcji, jakie podpowiedział program. Jeżeli więc ktoś z Was podjąłby się redakcji tekstu, podmieniłbym tutejszy plik. Wiem jednak, że jeśli poczekam aż będę miał czas sam zająć się korektą, to nigdy tego nie przeczytacie. Myślę jednak, że lepiej, jak puszczę w obieg taką niedopracowaną wersję, niż wcale. Ten sam plik można czytać on-line, albo ściągnąć sobie jako plik .doc

RINGU TULKU RINPOCZE

Grabnik 2011

      Bardzo cieszę się, że mogłem przyjechać tutaj do tego pięknego Centrum, pięknego ośrodka. Dziękuję Lamie Rinczenowi i tutejszej grupie za to, że mnie tu zaprosili i mam możliwość bycia tu z wami.

     Tematem, który zaproponowano na dzisiejsze spotkanie są nauki o powiązaniu między guru a uczniem, o praktyce Guru Jogi. Ponieważ w Warszawie, podczas poprzednich wykładów omawiałem krótkie praktyki wstępne, tekst nyndro ułożony przez JŚ XVII Karmapę i omówiłem do tej pory trzy pierwsze części, doszliśmy do praktyki Guru Jogi i dziś będziemy ją omawiać. I w tym kontekście powiem także o relacji uczeń – Guru.

   Często ludzie zadają pytanie, dlaczego potrzebny jest Guru – właściwie jest to głupie pytanie, ponieważ we wszystkim czego mamy się nauczyć potrzebny jest nauczyciel; szczególnie jeśli chodzi o jakieś praktyczne zagadnienia – potrzebny jest ktoś kto wie więcej od nas i będzie w stanie nas tego nauczyć. Dotyczy to np., muzyki, kierowania samochodem. Cokolwiek chcemy opanować potrzebujemy nauczyciela. Nieważne czy jest to formalna relacja; potrzebny jest ktoś, kto nam pokaże, jak co robić.

   Jeżeli próbujemy sami pewne rzeczy odkryć, to nie nauczymy się tak do końca pewnych rzeczy – uczymy się po prostu od kogoś, kto wie jak daną rzecz robić. Ale nie wystarczy mieć dobrego nauczyciela – to my musimy się nauczyć, musimy opanować daną umiejętność. Jeśli sami tego nie opanujemy, mimo, że ktoś nas uczy to nie będziemy w tym dobrzy.

   Wiem o tym z własnego doświadczenia, kiedy uczyłem się jak być kierowcą. Dawno temu będąc w Stanach Zjednoczonych, wykładałem na Uniwersytecie Naropy i tam zaproponowano mi zrobienie prawa jazdy [w Ameryce jest to wyjątkowo tanie]. Miałem więc 2 lekcje w ciągu tygodnia, dostałem duże czerwone auto i uczyłem się jeździć. W ciągu jednego dnia nauczyłem się wszystkiego z teorii i przeszedłem bardzo dobrze przez test, ale musiałem jeszcze nauczyć się jeżdżenia i miałem wielu nauczycieli; uczyli mnie Niemcy, Belgowie, Amerykanie – wszyscy próbowali nauczyć mnie jeździć. Ale mimo, że teoretycznie wiedziałem co robić, w praktyce nie udało mi się tego opanować. Mając dwie lekcje tygodniowo, po miesięcy przyszedł czas na egzamin i go nie zdałem, wypadłem zupełnie marnie. Najpierw miałem wycofać auto z parkingu, egzaminator mówił, bym nie skręcał zbyt mocno kierownicy, bo zarzucę przodem i uderzę auto obok. I faktycznie skrobnąłem to auto obok.  Wyjeżdżając na główną ulicę, trzeba się było zatrzymać na znaku „stop”. Nie zatrzymałem się. Wyjechaliśmy potem na autostradę, gdzie prędkość minimalna jest 40 czy 50 mil/h – ja jechałem mniej niż 20… Potem egzaminator powiedział, bym znowu skręcił w prawo i się zatrzymał – nie zatrzymałem się. Potem, kiedy się zatrzymałem i trzeba było ruszyć, zamiast pierwszego biegu wrzuciłem drugi i też miałem kłopoty z ruszeniem. Więc w pewnym momencie jak już zjechaliśmy z autostrady, egzaminator powiedział, że czas wracać do boksu. Egzaminator powiedział grzecznie tylko tyle, że jechałem zbyt wolno, a jeżdżenie zbyt wolno jest czasem bardziej niebezpieczne niż zbyt szybko.

    Jest to przykład, że trzeba mieć dobrych nauczycieli, ale musimy sami umieć to zastosować i wszystko opanować. Inaczej nie ma z tego pożytku.

   W szczególności ważne jest by zrozumieć, czemu chcemy praktykować Dharmę. Otóż tak jak każda z czujących istot chcemy być wolni od cierpienia, osiągnąć trwałe szczęście – to podstawowa motywacja, która jest w każdym z nas. Nikt nie chce cierpieć, każdy chce być szczęśliwy i zadowolony. Dzięki praktyce Dharmy chcemy osiągnąć trwałe, pozostające na zawsze szczęście i ta motywacja jest w nas zawsze; nie można powiedzieć, że robimy za mało w sprawie osiągnięcia szczęścia, bo ciągle we wszystkim co robimy dążymy do tego by uniknąć cierpienia. A więc nie jest problemem to, że nie mamy właściwej motywacji – bo ją mamy. Nie jest problemem to, że wykonujemy za mało wysiłku, bo ciągle w życiu wykonujemy wiele działań, wiele wysiłku wkładamy w to by być szczęśliwym. A jednak nie osiągamy trwałego szczęścia ani wolności od cierpienia.

   Jedynym powodem, że tak się dzieje, jest to, iż nie wiemy jak faktycznie to trwałe szczęście osiągnąć. Więc najważniejsze jest by nauczyć się jak dojść do osiągniecia trwałego szczęścia, pomniejszyć cierpienie.

   Dlatego w najwyższym stopniu ważne jest, by znaleźć odpowiedniego przewodnika, nauczyciela, kogoś kto da nam inspiracje, kto pokaże, jak to zrobić. Jest to ważniejsze niż wszystko inne w naszym życiu.

    Z buddyjskiego punktu widzenia, to Budda jest uważany za takiego nauczyciela i nie jest to nauczyciel niższych lotów, który uczy pomniejszych rzeczy – jest to najważniejszy nauczyciel, który ukazuje w jaki sposób unikać cierpienia, w jaki sposób osiągnąć szczęście. Żaden nauczyciel, żaden przewodnik nie będzie pod tym względem ważniejszy, ponieważ to Budda ukazuje nam drogę wyprowadzająca z cierpienia.

   Dlatego traktujemy nauczyciela -Buddę z najwyższym szacunkiem, uznaniem i respektem.

   Potrzebujemy więc znaleźć nauczyciela, który wskaże nam nauki Buddy i wskaże w jaki sposób powinniśmy za nimi podążać i w tym wypadku, w najwyższym stopniu ważne znowu jest byśmy zaufali komuś, kto naprawdę wskaże nam właściwą ścieżkę.

   Kiedy spotkamy takiego nauczyciela to nic nie jest ważniejsze – taki duchowy mistrz jest kimś najważniejszym w naszym życiu. Ale jeśli tak, jeśli mamy pozwolić by ktoś prowadził nas na ścieżce to niech to będzie właściwy nauczyciel, który ukazuje właściwa ścieżkę, a nie sprowadzi nas na manowce.

    Dlatego Budda ukazał wiele metod, kładąc nacisk w naukach na to, aby sprawdzać nauczyciela i opisał jakie właściwości powinien posiadać ktoś komu możemy zaufać. Bo jeżeli zawierzylibyśmy swoje życie złemu nauczycielowi – mogą wyniknąć z tego wielkie problemy.

   Przykładem jest historia z czasów życia Buddy Siakjamuniego, historia Angulimali, który był bardzo dobrym uczniem, mającym wszystkie dobre właściwości, ale jego nauczyciel przekazał mu całkowicie błędne nauki i w wyniku tego Angulimala popełnił wiele zbrodni. Mimo, że był inteligentnym, oddanym uczniem, został sprowadzony na błędną ścieżkę. Dopiero spotkany Budda wskazał mu właściwą drogę i sposób na oczyszczenie całego dokonanego zła.

   Wielu z was zna tę historię, ale ją przypomnę.

   Angulimala był wiernym i pełnym oddania uczniem, ale jego guru w pewnym momencie stał się o niego zazdrosny i dlatego postanowił sprowadzić go na złą ścieżkę. Powiedział mu, aby zabił 1000 ludzi, każdemu uciąć mały palec i zrobić z tego malę, powiesić na szyi i jak będzie go już miał to osiągnie stan Brahmy.

   Angulimala zaczął zabijać ludzi, ucinać im palce i nosić jako malę na szyi. Z powodu ogromnego nagromadzenia zasługi Angulimala był potężnym człowiekiem i nikt nie był w stanie go pokonać, nawet królewska armia nie była w stanie go pojmać. Toteż wkrótce terroryzował całą okolicę, ludzie bali się wychodzić poza miasto, więc nie było już kogo zabić, a Angulimali brakowało jednego palca do różańca. Ponieważ nie mógł już spotkać nikogo postanowił zabić swoją matkę, bo ona będzie tą jedyną, która nie ucieknie na jego widok. Wyruszył więc do miejsca jej zamieszkania, ale po drodze zobaczył kroczącego dostojnie Buddę. Pomyślał, że to wspaniałe i zamiast matki może zabić tego mężczyznę. Próbował dogonić Buddę, ale pomimo, że ten kroczył powoli i dostojnie, a Angulimala w końcu już biegł – nie był w stanie go dopędzić. Zorientował się, że jest w tym coś dziwnego. Więc w końcu krzyknął „Stój!” na co Budda zatrzymał się, odwrócił i powiedział „ja zatrzymałem się już dawno, to ty ciągle jeszcze kroczysz, ty nie umiałeś się zatrzymać”. Angulimala był bardzo zdziwiony, ponieważ nikt mu nie odpowiedział w tak spokojny, odważny sposób. Zamarł w bezruchu, a Budda zapytał co chce zrobić. Angulimala powiedział „zabiję cię”, więc Budda zapytał „po co? Jaki z tego pożytek?” więc Angulimala opowiedział mu o różańcu. W odpowiedzi na to Budda zerwał liść z pobliskiego drzewa i podając go Angulimali powiedział „spraw, aby ten liść przyrósł z powrotem do drzewa”. Angulimala powiedział, że to niemożliwe. Na to Budda powiedział „zabiłeś tylu ludzi – przywróć im życie”.

„Nie tego nikt nie jest w stanie uczynić”

„Jeśli nie jesteś w stanie czegoś oddać komuś, nie masz prawa tego mu zabierać”.

  I tak zaczęła się dyskusja w czasie, której Budda wyjaśnił Angulimali jak błędne i niewłaściwe były jego poprzednie działania i w końcu Angulimala zrozumiał, że to co zrobił było bardzo złe.

   Angulimala został uczniem Buddy i dzięki praktyce był w stanie oczyścić całe zło, i osiągnął stan Arhata, co jest stanem całkowitego oczyszczenia.

   Ta historia uczy nas, że nawet jak się popełniło bardzo negatywne rzeczy, to zawsze można je oczyścić, że zawsze istnieje droga naprawienia zła, nawet jeśli to były bardzo złe rzeczy. Istnieje oczywiście możliwość zejścia na manowce, ale zawsze jest otwarta droga, aby to naprawić, możliwość oczyszczenia tego zła.

  Angulimala nawet po tym jak osiągnął całkowite oczyszczenie, nie dowierzał do końca, że oczyścił wszystko. Więc Budda musiał w praktyczny sposób go o tym przekonać. Szli kiedyś razem przez las i w pewnym momencie z krzaków dobiegł ich przeraźliwy krzyk. Okazało się, że w krzakach jest rodząca kobieta, która nie mogła urodzić i bardzo cierpiała.

    Budda powiedział „Angulimalo, oczyściłeś całe zło, więc daj błogosławieństwo tej kobiecie, a dzięki temu ona urodzi”.

   Angulimala nie dowierzał, wiec Budda powiedział „jeśli jest prawda, że oczyściłeś całe zło to ona natychmiast urodzi bez bólu”. Po tych słowach Angulimala podszedł do kobiety, położył jej rękę na głowie i powiedział „jestem Angulimala, który oczyścił całkowicie swoje zło. Jeśli jest to prawdą to urodź teraz bez bólu” i faktycznie chwilę po tym dziecko było na świecie.

   A więc trzeba wiedzieć, że zawsze istnieje możliwość wejścia na właściwą drogę, ale niezmiernie ważne jest by zawierzyć właściwemu nauczycielowi, który posiada autentyczne kwalifikacje do prowadzenia nas na tej drodze.

    Dlatego w wielu naukach Budda przekazał różne metody sprawdzania nauczyciela i opisał jego właściwości.

    Istotne jest zatem, aby powierzyć swoje życie, pozwolić być prowadzonym przez nauczyciela, który posiada autentyczne właściwości nauczyciela:

1/ musi on znać nauki; sam je praktykował i poznał. Ale ważne jest nie tylko to, że praktykował nauki, ale to, że robił to pod kierunkiem autentycznego nauczyciela, który sam należy do autentycznej linii przekazu.

    Ważne jest, że dany nauczyciel nie stworzył swojej własnej metody, że nie jest to coś nowo utworzonego, ważne, że jego nauczyciel też nie stworzył czegoś nowego – nie byłoby to wystarczające by zaufać i oddać się takim naukom. Musi być to sprawdzone przez wiele, wiele pokoleń – to, że te metody naprawdę przynoszą autentyczne rezultaty. Jest to sprawdzane przez długi czas, a więc ważne by taki nauczyciel należał do linii przekazu, która wydała wielu wielkich mistrzów. Można powiedzieć, że jest tam długa lista takich urzeczywistnionych, którzy oddając się praktyce takich nauk doszli do wielkiego urzeczywistnienia, a więc, że są to nauczyciele jeden za drugim w linii, w której osiągali wielkie rezultaty.

   Co więcej, ważne jest, abyśmy sprawdzili, że nie jest to tylko ktoś, kto raz czy dwa spotkał kogoś kto należy do takiej autentycznej linii przekazu i mówi, że reprezentuje nauczycieli wielkich – ważne, że ten ktoś naprawdę studiował i praktykował przez dłuższy czas, pod okiem sprawdzonego nauczyciela. Wtedy jest rodzaj gwarancji, pewności, że to czego nas naucza będzie czymś czemu możemy do końca zaufać.

    Ponadto ważne jest również, żeby ten nasz nauczyciel praktykując osiągnął pewne właściwości, a najważniejsza to ta, że rozwinął współczująca postawę – jest to najważniejsza oznaka właściwej praktyki Dharmy; to, że ktoś działa ze współczucia, że rzeczywiście dobro innych jest dla niego najważniejsze, że nie jest zniewolony przez emocje, nie działa powodowany uprzedzeniami i emocjami takimi jak gniew, zazdrość, duma itd. Działa poprzez współczucie, dobro innych jest tym co nim kieruje.

   I wreszcie – kiedy oddamy się takiemu autentycznemu nauczycielowi to dzięki temu będziemy w stanie lepiej zrozumieć Dharmę i co więcej lepiej zrozumieć właściwości nauczyciela. Będziemy coraz więcej praktykować i będziemy mogli zrozumieć co znaczy ktoś, kto kieruje się w swoim działaniu Dharmą.

   Im więcej będziemy rozumieć tym bardziej wzrośnie w nas oddanie dla kogoś kto sam żyje Dharmą.

   Dzięki temu, że nasza praktyka się pogłębia – pogłębia się także nasze oddanie, bo skoro widzimy, że ta praktyka przynosi rezultaty, budzi w nas pewną przemianę to tym bardziej rozumiemy, jak te nauki działały na kogoś kto je przed nami praktykował.

   Można wręcz powiedzieć, że im bardziej wzrasta w nas oddanie – tym bardzie rozumiemy, że sami zaczynamy ucieleśniać nauki. Ważne zatem wiedzieć, jakie właściwości posiada nauczyciel i rozumieć, że jest kimś kto ucieleśnia Dharmę. Powiedziane jest nawet, że jeśli widzimy w naszym nauczycielu Buddę, to wielce prawdopodobne, że sami zostaniemy Buddą. Jeśli widzimy w naszym nauczycielu wielkiego uczonego, to najprawdopodobniej też zostaniemy tylko uczonym. A jeśli widzimy tylko zwykłego człowieka, to sami takim zostaniemy.

    Na czym dokładnie polega relacja między nauczycielem a uczniem? Ta relacja to przede wszystkim nauki. Nauczyciel próbuje wyjaśniać nam, objaśniać w jaki sposób praktykujemy i w jaki sposób zastosować te nauki, które pochodzą od samego Buddy. Uczeń próbuje opierać się na tych naukach, próbuje żyć zgodnie z nimi, próbuje je praktykować. A więc faktycznie ta relacja ucznia z nauczycielem sprowadza się do nauk. Nie chodzi o to by być jak najbliżej nauczyciela w sensie fizycznym i życiowej relacji. To czy się jest dobrym uczniem czy nie, nie zależy od tego jak blisko jest się swojego lamy. Nie zależy nawet od tego jak bardzo jest się wobec niego lojalnym, jak działa się na jego korzyść. To czy jesteśmy dobrym uczniem czy nie, zależy od tego jak potrafiliśmy zastosować nauki, jak je sami ucieleśniamy.

    Nauczyciel nas naucza, my próbujemy stosować i im bardziej ucieleśniamy te nauki, tym bardziej jesteśmy dobrym uczniem. Ale żeby nim być musimy się oprzeć na nauczycielu, który wie, jak praktykować, który może nas tego nauczyć.

    Jest zatem też tak, że im bardziej rozumiemy Dharmę, im lepiej praktykujemy, widzimy, że te nauki przemieniają nas i tym bardziej budzi się w nas bezgraniczna wdzięczność dla nauczyciela.

  Dlatego podsumowując można powiedzieć, że relacja ucznia z nauczycielem to przede wszystkim Dharma.

     Nauczyciel jest w takim razie źródłem nauk, źródłem Dharmy. Ale nie tylko – guru jest także inspiracją. Prawdziwy, autentyczny – inspiruje nas, tzn., że nie chodzi tylko o przekazywanie poprzez słowa nauk, bo powtarzać słowa może każdy z nas [nawet ja – powiedział Rinpocze], ale prawdziwy, autentyczny nauczyciel to ktoś kto sam żyje Dharmą, żyje zgodnie z naukami i dzięki temu inspiruje nas do naśladowania swojego przykładu.

   Np., ktoś taki jak Tenga Rinpocze, którego wielu z was zna, widziało, który jest ucieleśnieniem nauk, który w każdej chwili swojego codziennego życia jest Dharmą. Sama jego obecność, to że go widzimy, jest dla nas inspiracją i przykładem. Jest takim wzorcem do naśladowania, kiedy go spotykamy porusza w nas coś, co inspiruje nas do tego by wzmóc wysiłki, by stać się choć trochę podobnym.

   Autentyczny nauczyciel jest dla nas jak przewodnik, a jednocześnie jest jak ochrona, o tyle, że jego nauki, obecność, błogosławieństwo, nie tylko pokazują właściwą ścieżkę, ale ochraniają nas przed pójściem w niewłaściwą stronę; ochraniają nas przed popełnianiem błędów.

   Takie też jest znaczenie praktyki Guru Jogi, w której medytując na naszego lamę, wyobrażając sobie jego obecność i błogosławieństwo, to stale inspiruje nas do naśladowania – stwarza taką sytuację, jakby nauczycie był stale z nami. Praktyka Guru Jogi stale wprowadza w nasze życie przypomnienie o naukach naszego przewodnika, inspiracje, ochronę, współczującą mądrość – można zatem powiedzieć, że praktyka Guru Jogi jest taką praktyką przypominania sobie obecności naszego lamy. Dlatego w wadżrajanie jest to niezwykle ważna praktyka, która jest związana z wielkim oddaniem. W wadżrajanie uważa się także, że Guru Joga jest taką najgłębszą praktyką, która umożliwia nam wejście w doświadczenie naturalnego stanu umysłu, takiego, w którym stajemy się jednością z naszym nauczycielem. Jeśli właściwie praktykujemy tę metodę, to dzięki niej dojdziemy do tego, że zrozumiemy, że zewnętrzny guru i wewnętrzny guru spotykają się w jednej przestrzeni. Doświadczymy tego, że wewnętrzny guru, którym jest naturalny stan mądrości, jest nieróżny od naszego zewnętrznego guru.

Pytanie

Rinpocze powiedział, że ważne jest by nauki pochodziły z linii przekazu, która ma długa historię, która przyniosła wielu wielkich mistrzów, ale przecież buddyzm był też kiedyś czymś nowym… na początku… czy to oznaczało wtedy, że nie powinno się temu ufać? I teoretycznie – nie mając na myśli żadnej konkretnej tradycji, mogłyby się teraz pojawić jakieś autentyczne nauki – czy mamy im nie ufać tylko dlatego, że są czymś nowym?

Odpowiedź

Nie jest to główne kryterium. Jeśli jednak jest coś nowe to musisz dużo bardziej dokładnie przyglądać się temu i sprawdzać, czy na pewno przyniesie głębokie i pewne rezultaty. Dużo bardziej wnikliwie trzeba się temu przyjrzeć. Jeśli coś jest „stare” w sensie sprawdzone przez wiele pokoleń, to bezpieczniej temu zaufać.

Pytanie

Mogę swojego nauczyciela spotkać bardzo rzadko, raz na 5 lat. To budzi wielką tęsknotę i pragnienie spotkania, i jest to pewien rodzaj problemu w praktyce.

Odpowiedź

W dawnych czasach było jeszcze gorzej. Czasami, żeby spotkać nauczyciela trzeba było podróżować wiele miesięcy by do niego dotrzeć – dzisiaj w każde miejsce świat można dotrzeć w kilkanaście godzin. Co więcej – trzeba było zapamiętać nauki i uczynić się tak pewnym, że się nie zapomni tych instrukcji. Dzisiaj mamy możliwość nagrywania, kontaktu mailowego, rozmowy na Skype. Ale najważniejsze w tej relacji z nauczycielem jest oddanie. Więc jeśli nauczyciel jest daleko to może nam pomagać budzić takie oddanie w sobie, pragnienie otrzymania i zastosowania nauk od niego.

Jest też praktyczny aspekt tego – jesteśmy tylko ludźmi i jak jesteśmy za blisko z nauczycielem to mamy skłonność do dostrzegania w nim błędów, niezależnie od tego czy je faktycznie popełnia. Będziemy widzieć, że skoro robi coś niezgodnie z naszymi oczekiwaniami to pewnie popełnia błędy.

Stąd też jest takie powiedzenie, że najlepiej jak twój lama mieszka 3 wsie dalej, tak by nie widywać go na co dzień.

Ponadto, jeśli jest się blisko z nauczycielem to często nie docenia się jego obecności i rozmawia o byle czym. Tymczasem, jeśli rzadko i krótko widujemy swojego nauczyciela to niezwykle doceniamy tę możliwość spotkania. Staramy się o to by w tym czasie otrzymać najważniejsze nauki, żeby ich nie przegapić, dobrze zapisać i zapamiętać. Staramy się by zadać najważniejsze pytania i nie zmarnować tego czasu.

Dlatego czasami jest lepiej jak nasz nauczyciel mieszka 5 tys.km od nas i widujemy go rzadko – najważniejsze by budziło się w nas to oddanie, które prowadzi nas to tego by stosować otrzymane nauki. Bo jeśli te nauki stosujemy to jesteśmy od tego nauczyciela nieoddzielni. Więc to oddalenie wcale nie musi być czymś negatywnym.

Pytanie

A jeśli nauczyciel umarł?

Odpowiedź

Czasami, jest powiedziane, i czasem się to czuje, że kiedy twój nauczyciel umrze to jego błogosławieństwo, jego inspiracja jest nawet silniejsza. Jeśli otrzymałaś już wystarczająco dużo nauk, to po prostu utrzymuj je w umyśle. Stosuj je w swoim życiu, praktykuj Guru Jogę i to więcej już nie trzeba. Jeśli nie otrzymałaś dość nauk, to postaraj się je otrzymasz od innych nauczycieli.

Ale utrzymuj ciągle tego nauczyciela jako tego, od którego otrzymujesz inspirację i otrzymujesz jego błogosławieństwo, a praktyczne pouczenia możesz dostać od innych.

Pytanie

Jaka jest różnica między faktycznym oddaniem, a przywiązaniem do faktu, że mam kogoś na kim mogę się oprzeć?

Odpowiedź

Oczywiście jesteśmy samsarycznymi istotami to znaczy, że we wszystkim co robimy jest trochę przywiązania. Niemniej istnieje pewna różnica między tym przywiązaniem a oddaniem. Mianowicie to co nazywamy oddaniem to przede wszystkim to, że nauczyciel inspiruje nas do tego by żyć zgodnie z tymi naukami. Tego rodzaju postawa, w której budzi się w nas pragnienie, aby zastosować nauki i stać się ich ucieleśnieniem, taka aspiracja, aby rozwinąć w sobie wszystkie właściwości jakie ma lama, to jest faktyczne oddanie. Można powiedzieć, że jest ono wewnętrzną pewnością, zaufaniem, przekonaniem, że jeśli zastosuję nauki od lamy, to faktycznie rozwiną się we mnie te właściwości. Można też powiedzieć, że im więcej w nas przekonania, że zastosowanie nauk przyniesie rezultat – tym większe jest oddanie.

Więc kiedy mówimy o oddaniu to nie chodzi tu o oddanie dla jakiejś konkretnej osoby, nie jest to personalne oddanie, ale oddanie dla nauk, które od niego otrzymujemy. Więc jest to różne od przywiązania do danej osoby. Niemniej, jeśli jest w tym trochę przywiązania, które prowadzi nas w dobrym kierunku, inspiruje nas do tego by zastosować nauki – to nie jest to takie złe.

    Przekonałem się o tym [mówi Rinpocze] że wielu wybitnych naukowców, jeśli przyjrzymy się ich życiu, to okazuje się, że w młodości, np. w szkole podstawowej mieli nauczyciela, którego szczególnie lubili i to ich zainspirowało do pójścia w jakimś kierunku, poświęcenia się czemuś, dzięki czemu osiągnęli coś wielkiego.

   O ile nie stwarzamy sobie problemów, zbyt lubiąc swojego nauczyciela i np., stając się o niego zazdrosnym itp.

    Jedna z moich uczennic była bardzo smutna i nieszczęśliwa przez długi czas. Nie wiedziałem dlaczego i spytałem, powiedziała „bo nigdy nie pozwalasz mi usiąść bezpośrednio przy sobie”.

    Inna z uczennic też taka była nieszczęśliwa, nieswoja więc tez pytam: „przez ostatnie 6 miesięcy jestem taka nieszczęśliwa – pamiętasz, jak spotkaliśmy się ostatnio w Bodh Gaya? Podałeś wtedy rękę mojemu chłopakowi, a mnie nie”.

Przecież tam były tysiące ludzi, mogłem komuś podać rękę przechodząc, a komuś innemu nie… ale przecież nie było w tym żadnej intencji. No, i ulżyło jej jak się o tym dowiedziała.

Pytanie

powiedziano, że celem praktykowania Dharmy jest uwolnienie się od cierpienia, ale z drugiej strony posiadanie współczucia oznacza odczuwanie cierpienia wszystkich innych. Wiec dla mnie to uwolnienie się od cierpienia a jednocześnie posiadanie współczucia dla cierpienia innych jakoś w całości nie pasuje.

Odpowiedź

Myślę, że nieporozumienie bierze stąd, że pochodzenie angielskiego „współczucie” jest takie, że oznacza, odczuwanie cierpienia z kimś innym – współodczuwanie. Kiedyś rozmawiałem z pewnym księdzem i on wyjaśniał mi, że współczucie to znaczy cierpieć razem z Matką Marią, ponieważ jej syn doświadczał cierpienia. Z buddyjskiego punktu widzenie jest to trudne do zrozumienia – nie mogliśmy zrozumieć o co jemu chodzi, a on nie rozumiał o co nam z naszym buddyjskim współczuciem. My rozumowaliśmy tak – jeśli on jest synem boga, jego wysłannikiem, to jak można mu współczuć? Jaki w tym sens? Dla nas, buddystów, współczucie oznacza pragnienie by wszyscy byli wolni od cierpienia, czyli kiedy inni cierpią, uwolnić ich od tego. A jak mógłbym ich uwolnić, jeśli nie umiem sam siebie uwolnić? Jeśli uwolnię siebie, to wiem, jak uwolnić innych. Nie muszę cierpieć z nimi, doświadczać ich cierpienia, by pragnąć, żeby oni nie cierpieli, ja musze wiedzieć jak się od tego cierpienia uwolnić.

   Toteż nasze buddyjskie współczucie oznacza pragnienie uwolnienia innych od cierpienia.

Mówiąc inaczej – lekarz nie musi chorować na to samo co pacjent, by móc go wyleczyć.

                                                     *

     Przejdziemy teraz do głównej części, czyli praktyki Guru Jogi, tak jak jest objaśniona w praktyce nyndro. Zwykle, gdy mówimy o nyndro mamy na myśli „wstępne praktyki Nyndro Mahamudry”. Istnieją różne teksty, na których można się przy tej praktyce opierać; ten, który pewnie większość zna to dość długi tekst ułożony przez IX Karmapę.

    Tekst, którym dzisiaj się zajmujemy to krótka praktyka nyndro – teks został ułożony przez naszego obecnego XVII Karmapę.

   Powiedziano na początku w wyjaśnieniach w tekście, że nyndro praktykuje się po to by szybko uzyskać błogosławieństwo. Zwykle, gdy mówimy, że jest to praktyka wstępna mahamudry, trzeba mieć świadomość, że mahamudrę praktykuję się w obrębie Guru Jogi, jest z nią powiązana.

    Podczas tej praktyki wyobrażamy sobie swojego lamę i budzimy w umyśle oddanie, i sprawiamy, że błogosławieństwo lamy przenika nas; modlimy się do lamy z oddaniem wolnym od konceptów. Jeśli obudziło się w pełni to oddanie, to uczucie oddania, które jest w pełni jednocześnie bardzo klarowne i pozytywne, a z drugiej strony niekonceptualne, niesztuczne – to będąc w tym stanie pozostawia się umysł sam w sobie. Czyli jest to ten warunek, dzięki któremu możemy urzeczywistnić mahamudrę, czyli prawdziwy, naturalny stan naszego umysłu.

   Mówi się, że podczas tej praktyki umysł powinien być w pewien sposób pobudzony uczuciem oddania, w takim podniosłym stanie, a jednak wolny od pojęciowego myślenia.

Właśnie to bezpośrednie, wolne od konceptów oddanie, jeśli rozwinie się w naszym umyśle, to jest niezwykle prawdopodobne, że dzięki temu właśnie będziemy mogli pozostawić umysł w naturalnym stanie, w mahamudrze.

   Powiedziano również w tym tekście by Karmapa, że istnieją 2 sposoby praktykowania Guru Jogi. Specjalny i zwyczajny. Tu mówimy o zwyczajnej praktyce. Jest w niej tak, że czasami, w niektórych wersjach wyobrażamy sobie siebie samego w formie Jidama, a czasami medytujemy w swojej zwykłej ludzkiej postaci. W tej praktyce radzi się, by utożsamiać się z Jidamem. Toteż JŚ Karmapa mówi, że jeśli to możliwe to doradza by otrzymać inicjację któregoś z Jidamów. Zwykle wyobraża się siebie tutaj jako Dordże Phagmo. Po to się stosuje wyobrażanie sobie siebie w formie Jidamy, byśmy mogli przemienić siebie w formę Jidama – jeśli widzimy siebie jako zwykłą osobę, to utożsamiamy się jednocześnie z całą swoją przeszłością, również emocjami, samsarycznymi nawykami, skłonnościami. W pewnym sensie można powiedzieć, że wszystkie te emocje, nawyki są jedynie nazwami, nazwy są konceptami jedynie. Niemniej, kiedy utożsamiamy się z tą zwykłą postacią to przypominamy sobie te różne uwarunkowania. Kiedy natomiast myślimy o sobie jako o Jidamie, to nie ma utożsamiania się ze swoją przeszłością, z tymi wszystkimi uwarunkowaniami; jesteśmy wolni od punktów odniesienia do przeszłości i nie można np., powiedzieć, że jestem Dordże Phagmo z tą moją przeszłością, w której ktoś mnie skrzywdził albo stało mi się coś złego – to nie miałoby sensu.

    Kiedy wyobrażamy sobie Dordże Phagmo, Wadżrajogini, to jako młodzieńczą i bardzo piękną. Trzyma ona w swojej prawej ręce drigug – nóż przecinający się przez wszystkie przywiązania i złudzenia; w lewej trzyma kapalę – naczynie z czaszki wypełnione amritą. Tańczy i jest nago, co oznacza, że jest wolna od wszelkich przywiązań i uwarunkowań.

   Kiedy już wyobrazimy sobie siebie w postaci Wadżrajogini, wtedy wyobrażamy sobie, że ponad nasza głową, spoglądając w tym samym kierunku co my, lub gdyby to było dla kogoś trudne, to przed nami nieco powyżej – siedzi nasz rdzenny Guru. Niektórzy używają słowa wizualizacja, ale tutaj chodzi o wyobrażenie sobie obecności naszego Guru, który jest w formie Wadżradhary, czyli po tyb. Dordże Czang – pojawia się w formie Wadżradhary, ale jest to nasz rdzenny Guru. Myślimy przy tym, że jest on zjednoczeniem błogosławieństwa wszystkich Buddów ze wszystkich czasów i wszystkich miejsc. Mówiąc inaczej – wszyscy przebudzeni, wszyscy oświeceni zjednoczeni są w tej formie naszego Guru, który przejawia się jako Dordże Czang.

   Guru Dordże Czang siedzi na lotosie. Lotos symbolizuje, że jest on wolny od samsary, inaczej mówiąc lotos oznacza czystość, ponieważ najpiękniejsze kwiaty lotosu rosną w bardzo brudnych sadzawkach, jednak wyrastając nad powierzchnię wody, kwiat pozostaje całkowicie niesplamiony, wolny od brudu. Taki lotos wyrastający pośród tego brudu symbolizuje naszą czystą naturę umysłu. Umysł w swojej prawdziwej naturze jest niesplamiony; nie ma problemu w naturze umysłu, problem jest w tym co tę naturę zasłania i sprawia, że nie może się ona przejawić, zamanifestować.

   Toteż wyobrażamy sobie, że przed nami znajduje się sama istota, sama natura mądrości, natura współczucia, która ma moc pomagania innym, ale normalnie w naszym przypadku jest ona zakryta zaciemnieniami.

   Na kwiecie lotosu jest dysk słońca i księżyca, które są płaskie, ale świecą mocnym blaskiem. Na tym lotosie, słońcu i księżycu siedzi nasz rdzenny Guru w formie Wadżradhary. Jest niebieski w kolorze niezakrytego chmurami nieba – ten kolor symbolizuje niezmienną naturę umysłu, podobnie jak przestrzeń sama w sobie, niezależnie od tego co się w niej pojawia pozostaje ta sama – podobnie natura umysłu pozostaje zawsze niesplamiona. Ponieważ jednak w zwykłych istot ta natura jest zakryta zaciemnieniami, wyobrazimy sobie, że przed nami siedzi czyste wyobrażenie tej pierwotnej natury umysłu w formie Dordże Czanga i jest niebieski by ukazać, że ostateczna natura umysłu jest całkowicie wolna od splamień.

   Nasz Guru Wadżradhara, trzyma w rękach dzwonek i wadżrę, skrzyżowane w mudrze na sercu. Wadżra symbolizuje umiejętne, zręczne metody, współczucie, zaś dzwonek mądrość, zrozumienie i pustkę-doświadczenie rzeczy takimi jakimi są. To, że są trzymane skrzyżowane na sercu jest symbolem nierozdzielności umiejętnych metod i zrozumienia; to że Wadżradhara trzyma je w zjednoczeniu znaczy, że w tym najwyższym stanie zjednoczenia zrozumienie rzeczy jakimi są i współczucie, moc działania dla dobra innych są całkowicie nierozdzielne.

   Poza tym wyobrażamy sobie, że Wadżradhara przyodziany jest w piękne, klejnotowe ozdoby – co symbolizuje, że w jego stanie nie ma nic już do porzucenia, wszystko co niedoskonałe zostało porzucone; to co doskonałe zostało w pełni urzeczywistnione. Dlatego nosi królewskie ozdoby by symbolizować, że jest jak najwyższa istota, że nie ma nic więcej do osiągnięcia. Ma więc tę klejnotową koronę i ozdoby.

   W ikonografii jest przedstawiany tak jak w starożytności byli odziani królowie i książęta w Indii, ale [Rinpocze sądzi], że to nie istotne, by ozdoby wyglądały akurat po indyjsku, ważne by ukazywały majestat, to że osiągnięty został najwyższy status – więc można by sobie wyobrażać, że wygląda jak król polski.

    Jego postać jest bardzo piękna, chodzi o to, że jak ktoś dokona całkowitej przemiany, kiedy wszytko co niedoskonałe zostało oczyszczone, to zmienia się również wygląd kogoś takiego – jest ucieleśnieniem piękna. Dlatego wyobrażamy sobie, że postać Wadżradhary ma na sobie wszystkie 34 główne i 80 pomniejszych oznak doskonałości stanu buddy. Mówiąc krótko wyobrażamy sobie, że nie ma w jego wyglądzie niczego co byłoby niedoskonałe.

    Wyobrażamy go sobie w formie, ponieważ jest to jakość, z która najczęściej obcujemy, tzn., że największą ilością naszych zmysłów mamy kontakt z formą – widzimy, możemy czuć, odczuwać zapach itd. zwykle w tym świecie kontaktujemy się z formami. Dlatego mimo, że wyobrażamy sobie przed sobą doskonale czysty, przebudzony umysł to jednak wyobrażamy sobie go w konkretnej formie – formie Wadżradhary, myśląc jednocześnie, że jest całkowicie czysta w naturze, że jest ucieleśnieniem wszystkiego co doskonałe, samego przebudzenia, oświecenia. Więc przejawia się jako ta niebieska forma z królewskimi ozdobami, trzymająca dzwonek i wadżrę, jednak ważne, że wyobrażamy sobie, że przed nami znajduje się sama istota przebudzenia. Czujemy jej obecność, czujemy jakby to było jakby znalazło się przed nami ucieleśnienie całego niezmierzonego współczucia.

    Kiedy mówimy o miłości i współczuciu wyobraźmy sobie kogoś, kto darzył nas największa w życiu miłością i okazał nam największą dobroć. Gdybyśmy to pomnożyli miliony, miliardy razy, to myślmy, że jest przed nami właśnie taka dobroć. I co więcej ta przebudzona obecność obejmuje tym swoim współczuciem i miłością każdą czująca istotę, a nie tylko nas.

    Poza tym wyobrażamy sobie, że jest to ucieleśnienie całej najwyższej mądrości. Istnieje różnica między wiedzą, mądrością a zrozumieniem. Wiedza to po prostu posiadanie informacji, natomiast mądrość wie jak te informacje zastosować w konkretnych sytuacjach. Jeśli myślimy o kimś, że jest mędrcem, to myślimy, że jakakolwiek sytuacja by się nie pojawiła, potrafi zadziałać w sposób najbardziej odpowiedni i mądry. Taka jest mądrość, ponieważ nie tylko posiada informacje, ale wie jakimi wszystkie rzeczy są w swojej naturze i ucieleśnienie zrozumienia tej natury wszystkiego co istnieje, pojawia się przed nami właśnie w formie Dordże Czang i myślimy, że jest on całkowicie wolny od wszelkiego lgnięcia, niechęci, obaw i negatywności, i że ma moc pomagania nam w dokonaniu przemiany, ma energię oczyszczania nas.

    Czujemy, że jest on ucieleśnieniem wszystkiego co jest pozytywne i jest nieograniczoną siłą tej pozytywnej przemiany. Próbujemy sobie wyobrazić, że jest to ucieleśnienie całego tego doświadczenia pierwotnej czystości jaką my sami chcielibyśmy osiągnąć. Oczywiście, że dopóki nie osiągamy tego stanu przebudzenia, nie wiemy jak to dokładnie jest, ale próbujemy to sobie wyobrazić. Jeśli nie potrafimy wyobrazić sobie celu, do którego zmierzamy, to nie będziemy potrafili iść w tym kierunku – zupełnie podobnie jak ktoś kto chciałby zostać lekarzem – jeśli nie potrafi sobie wyobrazić jak to jest być lekarzem, to nie znajdzie w sobie motywacji do uczynienia wysiłku by tym lekarzem zostać. I choć nie posiadło się głębokiej wiedzy jeszcze, trzeba przejść studia, poznać wszystkie objawy i lekarstwa – to ktoś kto idzie w tym kierunku, ma choćby mgliste wyobrażenie o tym.

   Zupełnie podobnie – mimo, że nie osiągnęliśmy przebudzenia wyobrażamy sobie taką przebudzoną istotę, tę co jest przed nami w formie Wadżradhary i tak dalece jak potrafimy stwarzamy to wyobrażenie takim czystym, doskonałym, jest to niejako ucieleśnienie celu, do którego zmierzamy.

   W pierwszej części praktyk wstępnych wyobrażaliśmy sobie takie dosyć skomplikowane zgromadzenie przebudzonych istot – całe wielkie drzewo schronienia z wieloma lamami, Jidamami itd.

   W tej praktyce jest to o wiele prostsze – wyobrażamy sobie jedną postać. Więc nie jest to skomplikowana praktyka, chodzi bardziej o to by poczuć właściwości przebudzenia, wzbudzić w sobie oddanie, pragnienie osiągniecia takich samych właściwości. I nie chodzi tu tak bardzo o myślenie, ale bardziej o poczucie tego, że chcielibyśmy to osiągnąć.

    Myślenie jest czymś bardziej abstrakcyjnym, oderwanym od właściwego obiektu. Czucie jest czymś bardziej „tu i teraz”; jeśli coś czuję to „teraz”. I to poczucie, że znajdujemy się w obecności pełnego przebudzenia, pełnego oświecenia jest w tej praktyce bardzo ważne. I im bardziej bezpośrednio czuje się, im bardziej potrafi się wczuć w to, tym bardziej staje się klarowny umysł. Np., jeśli potrafimy wyobrazić sobie szczegóły tej postaci, detale, to umysł staje się jeszcze bardziej zaangażowany, wyostrzony, mniej rozproszony. Ale chodzi o to, żeby skupienie na takiej klarowności wyobrażenia, nie przyćmiło tego co najważniejsze – to znaczy tego poczucia znajdowania się w obecności samego przebudzenia.

    I tu, wyobrażając sobie tę postać, praktykujemy 7-częściowa modlitwę [w polskim wyd. Nyndro znajduje się na str.20-21 i należy ją wstawić do Guru Jogi].

7-częściowa modlitwa składa się z takich części:

– składanie pokłonów/wyrażenie hołdu, szacunku;

– składanie darów;

– oczyszczenie negatywności poprzez wyznanie ich;

– radowanie się pozytywnymi działaniami, które wszyscy inni wykonywali;

– prośba do naszego lamy, by pozostał tak długo, póki samsara nie opustoszeje zupełnie i aby wciąż obracał kołem Dharmy;

– prośba do mistrzów by pozostali z nami na zawsze;

– modlitwy, w których prosimy o błogosławieństwo by nasza miłość i współczucie całkowicie rozwinęły się w nas tak byśmy urzeczywistnili i osiągnęli, dzięki najwyższej mądrości, stan buddy.

Modlimy się tu do lamy o błogosławieństwo byśmy dzięki temu mogli osiągnąć pełne przebudzenie. Modlimy się by dzięki inspiracji naszego Guru, nas samych i wszystkie inne istoty, doprowadził do obudzenia w sobie najwyższej mądrości i współczucia. Ale po to by rozwinąć to, konieczne jest nagromadzenie zasług – dlatego we wcześniejszych częściach nyndro [wstępnych praktykach] mieliśmy praktykę Dordże Sempa i ofiarowanie mandali wszechświata, po to by oczyścić swoją niechęć i przywiązanie, bo tylko w stanie umysłu, który jest wolny od oczekiwań, lgnięcia i obaw, może przejawić się ten najwyższy stan nierozdzielności mądrości i współczucia.

    Jest taka historia, którą znalazłem w tekście z naukami I Karmapy – nigdzie więcej jej nie widziałem.

   Mówi ona o wielkim indyjskim mistrzu Nagardżunie, który w pewnym momencie został poproszony przez swojego nauczyciela, którym był Nagabodhi by wykonywał praktykę pewnego Jidama. Wiemy, że Nagardżuna był w najwyższym stopniu wykształcony, niezwykle inteligentny- był cennym naczyniem, kwalifikowanym, niezwykłym uczniem. A mimo wszystko nie pojawiały się, żadne rezultaty praktyki. Więc Nagabodhi był zdzwiony, że takiemu uczniowi przekazał taką praktykę, a rezultatów nie ma. Zaczął to badać – może analizował w swojej praktyce, może inaczej – co jest przyczyną niepowodzenia Nagardżuny i odkrył, że przyczyną było przywiązanie do pewnego naczynia, kubka pięknie pomalowanego, błyszczącego i pięknego. I to przywiązanie do naczynia stwarzało przeszkody w umyśle Nagardżuny przed urzeczywistnieniem. Toteż Nagabodhi po prostu stłukł to naczynie… i okazało się, że w tym momencie Nagardżuna osiągnął wielkie przebudzenie.

   Dopiero kiedy umysł oczyści się z przywiązań – dopiero wtedy będzie mogła się przejawić bez trudu ta wielka mądrość i współczucie.

    Następne są w tym tekście słowa głównej modlitwy w tej praktyce [w polskich tekstach na str.25], jest to ta modlitwa, która w tłumaczeniu brzmi „ ja i wszystkie czujące istoty, moje matki………” itd.

Ma po tybetańsku znaczy matka, czyli ktoś kto całkowicie, bezwarunkowo kocha swoje dziecko. Powiedziano, że wszystkie istoty w liczbie tak ogromnej jak bezgraniczna jest przestrzeń – liczba istot nie ma końca, tak jak przestrzeń nie ma granic – w którymś z poprzednich żywotów były naszymi matkami. Matka jest kimś niezmiernie bliskim, każda z tych istot okazywała nam dobroć, dawała życie poprzez urodzenie itd. Więc wyobrażamy sobie, że każda z tych istot modli się razem z nami; wszyscy razem modlimy się do Guru, który jest ucieleśnieniem czterech Kaji.

    Zrozumienie czterech Kaji nie jest proste; nie będę was konfudować dawaniem jakichś krótkich wprowadzeń, więc pozostaniemy przy tym, że modlimy się do Guru jako czterech Kaji.

    Trzeba rozumieć, że te cztery Kaje to nie są trzy czy cztery różne rzeczy, jest to jedynie sposób opisu stanu buddy jako te różne aspekty. Spośród nich mianem dharmakaji określamy aspekt pustki, to, że umysł jest pusty, pozbawiony wszelkich charakterystyk. To co nazywamy Sambhogakają to jest ten świetlisty, promienny aspekt umysłu – co znaczy, że ta pustka nie jest nicością ale jest przepełniona mądrością, współczuciem. Nirmanakaja oznacza, że z tego stanu stale przejawiają się różne emanacje, różne manifestacje, które pracują dla dobra innych. Jeśli osiągnie się przebudzony stan umysłu, to te trzy aspekty stale, nieprzerwanie są doświadczane jako stała natura umysłu.

   Ale nawet teraz, kiedy nie osiągnęliśmy Przebudzenia, faktycznie te cztery aspekty w umyśle są, mimo, że ich jeszcze nie urzeczywistniliśmy.

   Umysł jest pusty w swojej istocie, jest jednocześnie świetlisty, czyli pełen mądrości i współczucia i jednocześnie stale manifestuje różne rzeczy i ten aspekt przejawiania nazywa się Nirmanakają.

   Ale tak jak powiedziano – nie są to trzy niezależne rzeczy, są to jedynie trzy sposoby ukazania różne właściwości tego samego umysłu. To, że nie są czymś nierozdzielnym, określane jest mianem czwartej Kaji – Swabhawikakaji.

   Toteż kiedy modlimy się do rdzennego Guru w ten sposób, to przypominamy sobie o tym, że podobnie my jak wszystkie czujące istoty, także mamy w swoim umyśle potencjał czterech Kaji. Jednak on może się przejawić, zamanifestować dopiero kiedy w naszym umyśle pokonamy lgnięcie, wszelkie obawy, lęki.

   Czego możemy się lękać lub obawiać? W odniesieniu do ciała, które się składa z czterech żywiołów, musimy pamiętać, że one i tak rozpuszczą się w cztery żywioły. Natomiast sam umysł nie jest żadną materią, jest pusty i tej pustej natury umysłu nie da się w żaden sposób zabić, nie da się jej zaszkodzić, nie można podzielić, nikt jej nie zniszczy. Więc w odniesieniu do umysłu nie ma się czego obawiać, a kiedy doświadczy się tej natury umysłu to także nie ma obaw, że będą pojawiać się jakieś emocje – jeśli doświadcza się natury umysłu, to można pozwolić, żeby bez przeszkód, pojawiały się myśli, uczucia czy emocje – kiedy nie lgniemy do nich, nie ma co ich się obawiać, zostają one wyzwolone w swoim własnym miejscu. Wyzwolone tam, gdzie są, takie jakie są. Właśnie ta próba samowyzwolenia wszystkich emocji i myśli to jest główna rzecz, którą staramy się urzeczywistnić dzięki praktyce mahamudry.

  A więc te cztery linijki, modlitwę do czterech Kaji Lamy, powtarzamy tu wielokrotnie. Potem jest w tekście jeszcze jedna bardzo piękna modlitwa „Bezcenny Guru, który utrzymujesz linię znaczenia…”. Po tej modlitwie, którą można mówić raz, można kilka, następuje główna modlitwa, którą powtarza się jak mantrę Karmapa ciemno. Karmapa to jest imię, imię wielkiego Lamy Karmapy. W tradycji Karma Kagju, która przekazuje urzeczywistnienie mahamudry – jest dzierżycielem linii, jest ucieleśnieniem aktywności wszystkich Buddów, jest w pełni przebudzony. Było przepowiedziane przez samego Buddę, że pojawi się I Karmapa i będzie kimś kto osiągnął 10-ty, najwyższy stopień Bodhisattwy. Ale zostało także przepowiedziane, że osiągnie pełne przebudzenie. Jako potwierdzenie tego otrzymał w darze od 100 tys. Dakiń Mądrości koronę uczynioną z ich czarnych włosów- dlatego jest często znany jako Lama Czarnej Korony.

   Jest przepowiedziane także, że w naszej kalpie pojawi się jako VI Budda. Po tym kiedy pojawi się Budda Majtreja, pojawi się VI Budda znany jako Senge Dra – Lwi Ryk i właśnie Karmapa przejawi się jako ten VI Budda.

  A więc w tej Guru Jodze zwracamy się do niego jako do naszego lamy – nawet jeśli nie jest tym bezpośrednim mistrzem nauczającym kogoś, nie jest czyimś rdzennym lamą, to i tak ponieważ jest źródłem błogosławieństw w tej linii przekazu, możemy modlić się do niego jako rdzennego lamy.

   Więc mantra Karmapa Khjenno, jest główną mantrą, modlitwą, poprzez którą zwracamy się do lamy.

   Potem, gdy pozostawaliśmy w tym stanie pełnego oddania, powtarzając modlitwy, a potem przechodzimy do tej części, w której otrzymujemy cztery przekazy mocy/abhiszeki.

  Najpierw wyobrażamy sobie, ze z białego OM na czole lamy promieniuje białe światło, wpływa do naszego czoła, wypełniając całe nasze ciało – rozpuszcza i usuwa wszelkie negatywności naszego ciała, przyczyny i warunki przynoszące jakiekolwiek splamienia ciała. Otrzymujemy dzięki temu przekaz mocy ciała lamy.

   Następnie z czerwonej sylaby A z gardła lamy promieniuje czerwone siwiało i przynosi przekaz mocy czystej mowy lamy i oczyszcza całkowicie naszą mowę, budząc jej przebudzone właściwości.

   Potem z niebieskiej sylaby HUNG z serca lamy promieniuje niebieskie światło i wtapia się w centrum naszego ciała na poziomie serca. Otrzymujemy przekaz mocy umysłu lamy, dzięki temu umysł lamy i nasz stają się całkowicie, nierozdzielnie jednym.

   Czwartą abhiszekę otrzymuje się w ten sposób, że trzy światła promieniują jednocześnie z czoła, gardła i serca lamy – czasami medytuje się tak, że wtapiają się one w nasze czoło, gardło i serce, w innych przypadkach można medytować, że te 3 światła wtapiają się w nasz pępek. Obie wersje są poprawne. Dzięki temu otrzymujemy jednocześnie błogosławieństwo ciała, mowy i umysłu. Medytujemy, że dzięki temu nasze ciała, mowa i umysł, stają się nieróżne od ciała, mowy i umysłu lamy.

   Przez chwilę pozostajemy w tym stanie, po czym wyobrażamy sobie, że lama rozpuszcza się w światło i nasze doświadczenie lamy jako Wadżradhary, jako pełnego przebudzenia, stapia się z nami i pozostawiamy umysł w całkowicie naturalnym stanie. Nie myślimy o przeszłości, przyszłości – tu i teraz, pozostawiamy umysł w stanie całkowicie wolnym od sztuczności.

   Jakiekolwiek nauki otrzymaliście wprowadzające w naturę umysłu, możecie tu zastosować. Możecie pozostać w tym stanie przytomnej świadomości tak długo jak to jest możliwe. Potem przechodzi się do codziennego życia próbując w tym stanie pomiędzy sesjami medytacyjnymi stale czuć obecność i inspirację lamy we wszystkim co robimy.

Pytanie

Rinpocze powiedział, że kiedy urzeczywistni się naturalny stan umysłu to nie ma żadnych obaw przed emocjami, można pozwolić by pojawiały się i odchodziły, nie ma potrzeby ich blokowania.

Tu pojawiła się wątpliwość, ponieważ J, ma przyjaciela buddystę, który objaśniał to tak, ze w takim razie jeśli pojawi się gniew to on go wyraża, ponieważ „let it go” – „pozwolić temu być”. Więc wydaje się, że jest tu niejasność.

Odpowiedź

Pozwolić temu „być”, a znaczy to również „pozwolić temu odejść” – zanim się ten gniew wyrazi – to jest prawdziwe pozwolenie temu pojawić się i odejść.

Jeśli nie daliśmy rady i gniew został wyrażony, a dopiero potem pozwalamy mu odejść, to i tak lepiej niż utrzymywać go.

Ale prawdziwe znaczenie tego jest takie, że jeśli pojawia się emocja, to nie pozwalamy się jej ponieść. Jeśli wyrażamy gniew czy inną emocję, to znaczy, że nie było to wolne od lgnięcia. Jeżeli nie damy się ponieść emocjom to są one wyzwolone w swoim własnym miejscu.

Pytanie

Co w Guru Jodze należy zliczać? Czy 10 tys. czy 100 tys. razy?

Odpowiedź

Rinpocze mówi, że Karmapie chodziło o to by powtarzać 10 lub 100 tys. Jeśli się może 100 tys. to lepiej.

Wykonuje się 10 lub 100 tys. pokłonów z praktyką schronienia, liczy się Dordże Sempa, w praktyce ofiarowania mandali ofiarowuje się krótką modlitwę SA SZI PY CZI…, a w Guru Jodze zlicza się tę modlitwę do Czterech Kaji – 100 tys. razy. A Karmapa Khjenno tak wiele jak można.

    Bardzo sie czieszę [mówi Rinpocze] że przyjechałem tutaj i cieszę sie widząc jak piękny ośrodek zbudowaliście pod przewodnictwem Lamy Rinczena; że przybywaja tu wielcy lamowie, że odbywa się Kagyu Mynlam. Więc chciałbym tu znowu przyjechać by spotkać się z przyjaciółmi.